ADAM WIATR: Twoja pierwsza poważna przygoda z muzyką wiąże się z wrocławską grupą CDN [1981-82 – A.W.], w której śpiewał Paweł Kukiz. Podobno przyjęliście go do zespołu tylko dlatego, gdyż wmówił wam, że wcześniej grał z TSA…

LESZEK CICHOŃSKI: Paweł zawsze lubił 'swobodną’ formę narracji i potraktujmy to jako żart. Nie widzialem w nim wtedy wokalisty, wziąłem go do CDN, gdyż był muzykalny, miał znakomitą dykcję i prześmiesznie naśladował Korę. W 1982 roku zagraliśmy m.in. w Jarocinie i tam dopiero – na dobrym sprzęcie – usłyszałem, że ma naprawdę niezły głos. Nieżle śpiewał przeróbki AC/DC z polskimi tekstami. Zresztą dzięki niemu CDN to był taki rockowy kabaret: graliśmy coś między AC/DC, a wczesnym Fleetwood Mac.

Po to ukończyłeś ochronę środowiska na Politechnice Wrocławskiej, by przez następne dwie dekady zajmować się tylko graniem bluesa?

Ochrona atmosfery była jednym z przyjemniejszych Wydziałow Politechniki. Zycie tak się jednak potoczyło, że w tym zawodzie nigdy nie pracowałem. Tuż po obronieniu pracy magisterskiej miałem zaklepaną posadę inspektora sanitarnego w Dyrekcji Zakładów Karnych. W 1982 roku to było coś: dobra pensja, zwolnienie od wojska, mieszkanie służbowe… – co dla świeżo upieczonego żonkosia nie było bez znaczenia. I nagle Włodek Krakus zaproponował mi granie w grupie OZZY (z Jackiem Ratajczykiem i Romkiem Frayem), co było dla mnie poważną nobilitacją. Miałem wtedy poważny dylemat: iść 'do więzienia’ czy grać rockandrolla? Był to okres Stanu Wojennego; 13-go września – barykady na ulicach, ZOMO strzelające gazem w okna… to zaważyło, że wybrałem granie.

Lata 80. w Twoim muzycznym życiorysie to aktywny artystycznie okres: formacja Pazur, Grupa Bluesowa Wo, duety gitarowe, współpraca z Tadeuszem Nalepą – wspólna trasa w USA… W 1991 roku wydałeś Blues-Rock Guitar Workshop, pierwszy w Polsce podręcznik dla gitarzystów wraz z kasetami instruktażowymi. Skąd taki zwrot w kierunku edukacji?

Po koncertach często młodzi ludzie pytali mnie, jak gram pewne rzeczy, czy udzielam lekcji itd… Doszedłem do wniosku, że nasz rynek potrzebuje takiego materiału dydaktycznego. Zainspirował mnie podręcznik amerykańskiego gitarzysty Robbena Forda. W jego szkółce brakowało jednak podstawowych wiadomości o gryfie i najważniejszych skalach. Opracowałem więc materiał pozwalający samodzielnie poznać instrument i jedocześnie uczący podstaw improwizacji – budowania rockowych i bluesowych solówek w stylu E.Clapton’a, Gary Moor’a czy Santany. Sam jestem samoukiem, więc może dlatego jest to tak przystępny podręcznik.

Oprócz podręczników i kaset wideo razem z innymi członkami Workshopu prowadzisz w wielu miastach regularnie warsztaty muzyczne. W dzisiejszych czasach to pachnie filantropią…

Trochę tak jest… Finansowa strona tej dzialalności jest rzeczywiście symboliczna ale przy okazji warsztatów gramy trochę koncertów i co jest bardzo ważne – koncerty te uwiarygodniają nas wśród młodzierzy jako wykładowcow. Na żywo dopiero widać, że to czego uczymy, ta cała teoria, się zgadza – pozwala 'robić’ muzykę, cieszyć się nią. Ostatnio uruchomilem projekt Bluesowa Szkólka pod mecenatem Urzędu Miejskiego. Dzieci i młodzież kilku wrocławskich szkół miały prelekcje o bluesie ze Sławkiem Wierzcholskim i czarnoskórymi bluesmanami z Chicago Stanem Skibby i Pistol Petem. To chyba najlepszy sposób aby złapaly bluesowego bakcyla.

A nie żałujesz, że przez działalność dydaktyczną wciąż nie nagrałeś całkowicie autorskiej, własnej płyty?

Bardziej mnie martwi, że z konieczności przez ostatnich 9 lat byłem swoim menadżerem, a to jest tak pochłaniające i wyczerpujące zajęcie, że trudno potem zająć się przygotowaniem własnego materiału. Na szczęście idzie ku lepszemu – mam już menagera, który powoli zdejmuje ze mnie ten ciężar. Poświęcam teraz więcej czasu muzyce. Rejestruję swoje kompozycje i zupełnie świeże aranżacje standardów do wydania w przyszlym roku, a przyszły rok będzie przełomowy i jubileuszowy: w pażdzierniku szykuję 10-lecie Guitar Workshopu, wydanie płyty Tribute to Jimi Hendrix z ze Stanem Skibby z Chicago. Wydam też ciekawą płytę live z Carlosem Johnsonem. Jest w planach wspólny album z Pistol Pete’em. Jeśli wszystko dobrze pojdzie w przyszlym roku powinny się ukazać trzy firmowane przeze mnie płyty.

No właśnie: skąd się biorą w Polsce tak często ci wszyscy amerykańscy gitarzyści?

– Na początku było w tym troche przypadku, a teraz w Chicago już sporo osób z branży wie, że można przyjechać do Polski, do Wrocławia i zagrać z ekipą Cichońskiego, gdzie wszystko się zgadza… muzycznie, organizacyjnie i finansowo. Pistola zaprosił na Blues Brothers Day Zbyszek Czwojda, a ja do tego koncertu podpiąłem trasę koncertową. Bardzo się z Pete’m zaprzyjażniliśmy, no i świetnie się bawimy na scenie. Zwlaszcze, że w 'Guitar Workshop’ grają Wojciech Karolak, Włodek Krakus i Marek Kaplon – lepszej sekcji nie można sobie wymarzyć…

Opłacają im się takie trasy?

Jeżeli uda się zagrać 20 koncertów w ciągu miesiąca, to wszystko jest O.K. Jeżeli ich jest mniej, tak jak w przypadku aktualnej trasy, to jest gorzej.

Dziś wieczorem skrzyżujesz gitarę razem z Pistolem podczas koncertu w IX Bramie. Zdradzisz, co nas czeka tym razem na scenie?

Przygotowujemy kilka niespodzianek, m.in. zaskakujące wersje zanych przebojów Stinga, Beatlesów i Satisfaction Stonesów. Okazuje się, że trudno zagrać inaczej ten riff wszechczasów inaczej, ale tym bardziej będzie interesująco. Mam nadzieję, że Pete zdąży nauczyć się tekstu (śmiech).